Maga Yoga

Maga Yoga

sobota, 15 lutego 2014

Wilgotna srebrzystoszarość

Poszłam na medytację do aśramu, ale brzuch bolał tak bardzo, że wróciłam do domu.
Położyłam się z nogami na ścianie, miednicę podparłam na poduszkach.
Ból minął.
Zjadłam śniadanie.
Zapaliłam świeczkę i kadzidło.
Jak stado kruków, przyfrunęły czarne myśli.
Nie odpędzam ich - jedzcie głodne drapieżniki, na zdrowie!

Zasnęłam, ciągle jednak z czujnością w kącikach oczu, żeby zdążyć na spotkanie z Siva Sakthi.
Przyszłam, nie ma prawie nikogo.
Po drodze zauważyłam: jest zupełnie szaro, nie ma słońca, wilgotno w powietrzu, ale nie za gorąco.
Góra spowita chmurami, czarna krowa robi kupę, biała klacz wyciąga swoją pociągłą mordę w moją stronę, ostrożnie głaszczę jej chrapy, boję się żeby mnie nie ugryzła, nigdy nic nie wiadomo...

Mam rozczochrane włosy, opaloną skórę, oczy które widziały śmierć i narodziny, usta które całowały, palce, które dotykały, serce które bije.
Niosę poprzez siebie niezliczoność historii, z których żadna nie jest prawdziwa.
Chwilami nienawiść do siebie samej mnie obezwładnia, ale zbieram się, podnoszę, otrzepuję z pyłu ziemi.
Gdzie ta miłość?
Tutaj.
Miłość jest byciem, bo w teraz jest Nic.
Odpowiedzi poprzez ich brak.
Wyzerowanie.
I niech tam sobie będzie:
Podnoszenie się
Spadanie
Nienawiść
Szare oczy
Ruch dłonią
Wszystko jedno
Znaczenie
W którym
Nie ma braku
Bo czara zawsze
Jest
Pełna

Zanim drobna stara kobieta w łososiowym sari wychodzi z sali pełnej ludzi, na swojej dłoni, podaje nam serce.

W tej chwili dzieje się specjalne nic


2 komentarze: