Maga Yoga

Maga Yoga

niedziela, 8 kwietnia 2018

ZDRADA ✟

To nie będzie wesoły post.
To będzie wyznanie cierpienia.
Cierpienia, na które nie pozwalano mi w domu, a ja posłusznie je tłumiłam, myśląc, że może faktycznie tak będzie lepiej ...
Nie jest.
Udawanie nie jest fajne.
Granie tego kim się nie jest, nie jest fajne.

Zostałam zostawiona przez matkę.
Nie wiem kiedy, może było to gdy byłam w jej brzuchu. Może już wcześniej, jak mama była zostawiana sama przez mojego ojca, jak wcześniej była zostawiona i zaniedbana emocjonalnie przez własnych rodziców, jak musiała znosić ciężkie warunki, zimno domu bez ogrzewania, jak była bez pomocy gdy była w ciąży, zdradzana i nieszanowana przez jej męża już wtedy, i lata przed ciążą ... Jak nie umiała poprosić o pomoc, jak pilnowała tych strasznych tajemnic, jak w tym trwała, nie znając nic lepszego, myśląc może, że na nic lepszego nie zasługuje "bo inni przecież mają gorzej", jak zaciskała zęby bardziej i bardziej, jak odkładając swoje potrzeby na bok, latami, jak pozwalając sobie na bycie traktowaną jak śmieć, obudowywała serce tak, że już nic nie zostawało, że już nic nie czuła, że została martwa twarz z zaciśniętymi szczękami, zmrożona ...

Gdy przyszłam na świat, byłam malutkim kawałkiem ciałka, błagającym o uwagę. Szybko nauczyłam się, że krzyki nic nie dają, że trzeba się poddać, i wierzyć, że może kiedyś ktoś przyjdzie, nakarmi, przytuli.
Byłam gotowa na śmierć w każdej chwili. Zaczynało być mi wszystko jedno, bo większość czasu nikt nie przychodził ...
Nie ma nadziei, nic nie ma sensu, to głębiej niż depresja, najgłębsza dziura beznadzei i pustka. Totalnie pozostawiona i nadużyta, nie widziana od samego początku ...

Potem już nie wiedziałam kim jestem. Gdzie się zaczynam, a gdzie kończę. Byłam już wytresowana, że żeby cokolwiek otrzymać, ochłapy miłości/uwagi, muszę na to zasłużyć. Więc byłam idealnie grzeczna, cicha, niewidoczna. Pomagała wszystkim, wysłuchiwałam wszystkich, własne potrzeby i problemy, wyśmiewałam i bagatelizowałam. Już nawet nie byłam ich świadoma. Ja? Mnie nie ma ...
Bo zostałam nauczona od początku, że to czego ja potrzebuję nie jest istotne, że ja nie jestem istotna, wręcz mnie nie ma, za to wszyscy inni, są, i że trzeba być dla innych, trzeba być "dobrą" ...

Tyle lat, tyle lat ...


Budzenie się do tej świadomości towarzyszy niewyobrażalny ból i wściekłość. To już nie jest gniew, to mordercza nienawiść.
Mam wrażenie, że wiem skąd biorą się seryjni mordercy ... Rozumiem ich i ... współczuję ...

"Duchowość" i medytacja była idealną powtórką "nieistnienia", zamrożenia, bycia w "stendby"-u. Tylko tak dało się przetrwać. Tyle, że po latach siedzenia na poduszce w tym nieżyciu, zobaczyłam, że nic się nie zmienia, a powrót to rzeczywistości, z takich długich okresów medytowania, był coraz boleśniejszy, coraz dotkliwszy, nie do wytrzymania ...
I to był efekt medytacji - dokładnie taki jaki miał być - zaproszenie do prawdy, do tego skrytego bólu, który w końcu mogę unieść ...

Ile trwa odklejanie się od tego uzależnienia od toksycnych przekonań, wdrażanych mi tyle lat?
Dziecko kocha matkę bezwarunkowo, a więc zakochuje się we wszystkich słowach, które do niego mówiła, także tych zabijających duszę i serce, nadużywających, nie szanujących ani nie widzących jego potrzeb, granic ... morderczych ...



Jesteś widziana, kochana szanowana.
Będę przy tobie ZAWSZE,
nigdy Cię nie zostawię,
wysłucham Twojego 
Bólu
Nienawiści
Bezdennej Rozpaczy ...

Jesteś taka piękna,
Kocham każdą 
Twoją
Emocję,
Łzę,
Krzyk i

Cichą
Rozpacz ...

JESTEŚ I MASZ PRAWO BYĆ NA TYM ŚWIECIE


WAKE UP Maga!
You are safe with me.
I love you ♡