Maga Yoga

Maga Yoga

środa, 26 lutego 2014

Czas

Dzień za dniem
Wciąż uparcie tkwię na linii czasu
To moje "comfort zone"
Ciepłe znane bagienko
Czas
Bo wierząc w czas wszystko,
Wydaje się,
Można
Zrobić.
Można uzdrowić przeszłość
Zaplanować przyszłość
Teraz, to boskie Teraz, nawet jest w czasie!
Ostatnia ostoja, deska ratunku, słodki duchowy przyczułek, rozpadł się w drobny mak...
Normalnie płakać mi się chcę
Jak o tym piszę
To takie niewygodne
Aaaaa!!!!!! Ratunku!

Jak wyzwolić się z tej liniowości?
Co mi z tego, że już prawie wszystko wiem "przez głowę"
Mogę nawet sprytnie udawać spokój
Ciszę
Ale jej nie ma, nie ma, nie ma ciszy!
Nie ma tego co bym chciała!
Jest tak jak nie chcę, nic nie jest w porządku!
Zaraz wybuchnę ze złości, zacznę wypuszczać z siebie płomyki ognia
Cała się nim zajmę
I nawet jak sie spalę na popiół
To dalej ne pewno będzie źle
Bo tak już zawsze będzie
Zawsze!!!
Po prostu do dupy!!!

Ta złość przechodzi w szaleńczy śmiech
Tak mi się chce śmiać z siebie samej
Że chyba się popłaczę
I teraz będę wyć jak rozmazgajony bobas
Dziecko zanoszące się niepohamowanym szlochem
Same będąc nim na przestrzał
Wskroś
Bardziej niż bardzo

OK, otrzepuję się z tej dziwnej fali.
I znów coś się stało na fali czasu,
Czy teraz będę o tym rozmyślać,
Analizować, przyglądać się z każdej strony?
No nie, nie, to przecież nie jest sposób!
Więc jaki jest sposób?
Boże,
Pomóż!!!!

Dosiadł się stary człowiek, który tu jest odkąd pamiętam
Czyli pewnie jest dużo dłużej (znów ten czas, fuck!)
Podobno miał dużo żon i kochanek
I jeszcze więcej dzieci, a najmłodsze bardzo małe
Z wyjątkowo piękną młodą Rosjanką.
To wszystko wiem od kogoś kto z nim gadał.
Nawet nie pamiętam od kogo.
A teraz nie mogę patrzeć na jego stare, prawie nagie ciało
Nie myśląc o tej gromadzie dzieci, porzuconych żonach i kochankach, o pięknej Rosjance.
Stara biała Francuska mieszkająca piętro niżej w moim hotelu
Zaczyna coraz bardziej wariować.
Mówi do drzew i ptaków po francusku
Krzyczy po angielsku do niewidzialnego wroga
Wieczorami w aśramie, słodkim głosem, śpiewa hymny do Ramany.

Czy ja też skończę jak ci szaleni starcy dożywający swoich dni w upale świętej góry?
Maga, to jest przyszłość.
Co cię ona obchodzi?
To nawet nie jest przyszłość, to jakieś wyobrażenie
Chmura, powietrze, niebyt...


Mocno za mocno opalony starzec siedzący obok mnie wykonuje telefon:
- Do you speak Russian? Polish??? No, I don't speak Polish...
Odkłada słuchawkę.



1 komentarz:

  1. Maga...a może spal się...pozwól na to...wtedy przestaniesz chcieć i popłynie...może..

    OdpowiedzUsuń