Spotkanie z Shiva Shakti
Dzisiaj miałam tylko zapłacić, żeby mieć to z głowy i przyjść w poniedziałek, w swoje urodziny. Coby zrobić taką ładną tradycję: w zeszłym roku Muji, w tym Shiva Shakti, taki prezent.
Ale by było fajnie! :)
Co z tego skoro życie zapragnęło inaczej i gdy siedziałem w kolejce, poczułam, że już nie mogę, muszę wejść do Jej pokoju, teraz!
I poszłam.
Myśli: co mam robić? Czy na indywidualnych spotkaniach też się nic nie mówi? Mam na Nią patrzeć czy nie? Zapłacić najpierw czy potem???
Wszystko dzieje się szybko, za mnie.
Varan, Jej syn pokazuje mi poduszkę, siadam.
W rogu siedzi Ona.
Maleńka, w łososiowym sari.
Cicha Obecność.
Potężna.
Nieśmiało patrzę na Nią. Serce mi pęka, rośnie, jest takie gorące. Muszę dotknąć tego miejsca na klatce piersiowej. Dotykam serca, brzucha, znów serca.
Patrzę trochę ukradkiem, napływa fala wzruszenia, śmiech i płacz jednocześnie. Nie do zatrzymania, jak lawina.
Znów pochylam głowę, zamykam oczy. Przychodzą pytania: co mam robić?
Patrzę na Nią. Pytanie znika, widzę totalną akceptację, miłość w najczystszej postaci.
Jak to co mam robić? Co za absurdalne pytanie!
Radość, śmiech. Wdzięczność.
Znów pochylam głowę. Myśl: boję się!
Podnoszę głowę, patrzę w jej oczy.
Jaki lęk?
Nie ma nic. Jest wszystko.
Czego się bać?
Kocham. Tak bardzo, że podam przed Nią na kolana. Nigdy nie miałam naturalnego impulsu, żeby się przed kimś/czymś kłaniać. Tutaj to było tak naturalne, tak jedyne do zrobienia.
Chciałam zostać, jeszcze, jeszcze trochę nakarmić się u Źródła.
Shiva Shakti wyraźnie pokazuje, że już wystarczy.
Jej syn także, delikatny jak ona, pokazuje żeby wyjść.
Wszystko to trwało może kilka minut.
Nic się nie zmieniło.
Ocean Miłości.
Dzisiaj miałam tylko zapłacić, żeby mieć to z głowy i przyjść w poniedziałek, w swoje urodziny. Coby zrobić taką ładną tradycję: w zeszłym roku Muji, w tym Shiva Shakti, taki prezent.
Ale by było fajnie! :)
Co z tego skoro życie zapragnęło inaczej i gdy siedziałem w kolejce, poczułam, że już nie mogę, muszę wejść do Jej pokoju, teraz!
I poszłam.
Myśli: co mam robić? Czy na indywidualnych spotkaniach też się nic nie mówi? Mam na Nią patrzeć czy nie? Zapłacić najpierw czy potem???
Wszystko dzieje się szybko, za mnie.
Varan, Jej syn pokazuje mi poduszkę, siadam.
W rogu siedzi Ona.
Maleńka, w łososiowym sari.
Cicha Obecność.
Potężna.
Nieśmiało patrzę na Nią. Serce mi pęka, rośnie, jest takie gorące. Muszę dotknąć tego miejsca na klatce piersiowej. Dotykam serca, brzucha, znów serca.
Patrzę trochę ukradkiem, napływa fala wzruszenia, śmiech i płacz jednocześnie. Nie do zatrzymania, jak lawina.
Znów pochylam głowę, zamykam oczy. Przychodzą pytania: co mam robić?
Patrzę na Nią. Pytanie znika, widzę totalną akceptację, miłość w najczystszej postaci.
Jak to co mam robić? Co za absurdalne pytanie!
Radość, śmiech. Wdzięczność.
Znów pochylam głowę. Myśl: boję się!
Podnoszę głowę, patrzę w jej oczy.
Jaki lęk?
Nie ma nic. Jest wszystko.
Czego się bać?
Kocham. Tak bardzo, że podam przed Nią na kolana. Nigdy nie miałam naturalnego impulsu, żeby się przed kimś/czymś kłaniać. Tutaj to było tak naturalne, tak jedyne do zrobienia.
Chciałam zostać, jeszcze, jeszcze trochę nakarmić się u Źródła.
Shiva Shakti wyraźnie pokazuje, że już wystarczy.
Jej syn także, delikatny jak ona, pokazuje żeby wyjść.
Wszystko to trwało może kilka minut.
Nic się nie zmieniło.
Ocean Miłości.
je je je!!!
OdpowiedzUsuń