Gdy pojawia się w moim życiu Amma,
w Indiach zrywa się ulewa ...
Pada tak, że nie widać Góry,
Są tylko szare zarysy
Podwójne
Jak moja spódnica
Warstwa spodnia, dłuższa, zielona,
I warstwa na niej, krótsza, różowa.
Pierwszy raz gdy pojechałam sama do Indii,
Wylądowałam w Mammalapuram,
Po stresującym poszukiwaniu pokoju,
Znalazłam w końcu taki, który mi pasował,
Niedrogi, na dachu, kupiłam książkę,
Życiorys Ammy i ...
lunął deszcz.
Tak potężny, że odcięty został prąd, drogami płynęły potoki,
Nie dało się wyjść z hotelu, a mój pokój szybko okazał sie nie być wodoodpornym,
Po ścianie spływała woda, nic nie schło...
Nie pozostało mi nic innego jak przy świecach czytać książkę,
I czytałam, 3 dni.
Po trzech dniach skończył się deszcz,
Skończyłam czytać, zapisałam to co było ważne.
Czułam jak wizje Ammy, jej słowa, szalone tańce, inność,
Są "moimi"
Ja - Amma
To był rok 2011, koniec grudnia...
Pierwszy raz spotkałam Ammę w Londynie.
Był rok 2003, byłam z przyjaciółką, Miśką.
Amma przytuliła.
Teraz, w Tiruvannamalai, na jednym z suchuch advaitowych satsangach, starając się, jak grzeczna uczennica, utrzymać uwagę (bezskutecznie), odwróciłam głowę do M, pytając co robi.
- jadę do Ammy, na dwa dni.
- o, mogę jechać z tobą?
- tak, jeśli będą bilety.
Po chwili, siedząc na lunchu, telefon od M:
- Bilety są! Jedziemy!
Zaczyna padać deszcz...
Coraz większy i większy.
Udaje mi się dotrzeć do hotelu.
Kładę się na zdezelowanym łóżku na tarasie, pod metalowym dachem.
Krople deszczu uderzają o dach tworząc coraz większy huk,
Nieplanowany koncert, symfonia, kochanie się ognia z wodą.
Przede mną góra, z chwili na chwili bardziej szara,
Znikająca, pojawiająca się, znów znikająca.
Czy pod grubą czapą z wody nadal płonie ogień?
nie wie dze nie
Góra
j e s t
nieporuszona
Ona
Amma -
- Woda
Woła
Wola
Taka
Deszcz nadal pada...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz