Nie chcę być już Alicją w Krainie Czarów
Ani magiczną Magą
Może czas zmienić imię?
Ktoś kiedyś zaprojektował mi życie
A ja, posłuszna jak białe puchate cielątko
Realizuję ten projekt
Dzień za dniem
Chwila za chwilą.
W przestrzeni
Teraz
Ten projekt nie ma szans
Ale w tej niszy nie mam też imienia
Ani ktosia
Ani kurwa
Nic nie ma!!!
Czy jest możliwe, żeby istniały dwa równoległe światy
Albo może jeszcze więcej niż dwa?
Pewnie nie
To absurdalne tak myśleć
Ale w takim razie CO istnieje?
Tak bym chciała, żeby w końcu przyszły do mnie jasne odpowiedzi
Jak kaskada źródlanej wody obmywająca rozkosznie z góry na dół
Cia ło.
Albo może lepiej nic nie chcieć?
Jakim wytrychem uzyskać w końcu to całe
Wyzwolenie?
Przechytrzyć Pana Boga
Zagrać mu na nosie
Odtańczyć taniec dzikusa
Tak szybko i tak nieprzewidywalnie
Że biednemu Panu Bogu zakręci się w głowie
Straci równowagę
Zaplącze się w swoje długie święte szaty
Pacnie na ziemie grubym brzuchem
A ja wtedy szybciutko pobiegnę
I skradnę jego
Skarb!
Ha, taki plan, taki mam super sprytny plan, hahaha!
Ale ja jestem mądra, inteligentna, piękna, szybka i zgrabna!
Jak hinduska bogini, mam swój pojazd, swoje zwierzę (białego konia)
Zastęp służących, kilku kochanków, każdy zaspokajający inne potrzeby, tak żeby nigdy nie było niedosyty, braku spełnienia, niewygodnej pustki.
Poproszę o mega wypasiony masaż, z olejkami, ziołami, świecami i muzyką.
Poproszę o najpiękniejsze stroje z lnu i jedwabiu.
Boską muzykę graną na żywo przez najwrażliwszych muzyków świata.
Dom ze światłem, dużą kuchnią, sypialnią z łóżem z baldachimem.
Dużo wody, las, łąki, słońce i księżyc.
I jeszcze kilku przyjaciół i żeby nikt mnie nie denerwował, najlepiej...
Eeee, jakoś mi ta wizja tak się ładnie rozkręca, po czym pada, jakby jakaś fałszywie zagrana nuta wszystko w proch rozwalała...
Gdzie jest spokój?
Gdzie jest spokój?
Gdzie jest spokój?
Duchowe mądrości są fajne, ale tak na chwileczkę, po czym znów nie ma odpowiedzi, znów coś doskwiera, i tak w kółko i w kółko!!!!
Aaaaaaaaa!!!!!!
Jak zaraz w coś kopnę, albo czołem walnę o ścianę, to chyba mi się czaszka rozwali, brzydko będę wyglądać i do szpitala trzeba będzie, i znów będzie źle (bo szpital hinduski to już musi być Sodoma z Gomorą, do tego wczoraj mi się ubezpieczenie skończyło, bo wracać miałam wczoraj, ale się przestraszyłam powrotu do Polski, więc jeszcze 5 dni dłużej, tutaj, bez ubezpieczenia, trzymanki, nadziei, aaaa...)
Dół, złość, dół, złość, dół, złość, dół... Na zmianę i bez końca!!!
W kafejce, w której siedzę grają Nirvanę, how convinient, strzelić sobie w łeb, w rajskiej pondicherrowkiej kafejce dla bogatych westenersów, niech krew się poleje po białych stylowych mebelkach, w 33 stopniowym upale...
Krzyk przerażenia.
What a mess!
A za bramą żebrak śpi pod drzewem w zasikanych spodniach.
Jak ci nie wstyd bogata łestenerko, tyle dostałaś od życia i go nie szanujesz, wstydź się głupia dziewucho!
Pozwolić, żeby było już tak zupełnie źle, zanurzyć się w tym czarnym bagnie, to może wypłynę z niego jakoś drugą stroną i się
Mag i cznie
Stanę
Skarbem
Boga
Hę? Nie
No co, plan całkiem, całkiem...
Jezu, co jak mi się te plany i sprytne sztuczki wykończą?
Co jak już się wykończę na maksa, i co wtedy?
Ale zaraz, zaraz, czy to przypadkiem nie kolejny plan, kolejna teoria nie wychyla swojej zgniłej mordy?
Boże, Boże, czy można zwariować od własnych myśli?
Od samego przebywania ze sobą?
Kończą mi się właśnie ponad 3-miesięczne wakacje.
Ciało trochę wypoczęło, nie przeczę.
Nasyciłam się słońcem i dobrym jedzeniem.
Nie miałam trosk zbyt wiele.
Ale...
Szalony Kapelusznik we mnie rozgościł się na dobre.
Napierdala ze swoimi filiżaneczkami z herbatą
Strzyże uszami, wali łapą o stół, ciagle zmienia miejsce przy stole
I awanturuje się, że coś wie, wie najlepiej, a ty nie wiesz głupia Alicjo
Mała dziewczynko w wypłowiałej sukience
Bosonoga wariatko
Joginko
Boginko
Kretynko!
OK, wyżyłam się trochę tym pisaniem,
Napięcie opadło,
Wio na rower,
Czas na prysznic!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz