Ciekawie jest wracać z podróży do domu, do swojego gniazda, wysiedzianego, wyleżanego, wydeptanego … Zawsze jest inaczej. Obserwuję zmianę perspektywy. Bycie poza domem buduje coś takiego jak perspektywa. Troszeczkę bardziej odklejam się od utartych szlaków, odkrywam, że istnieją inne. Są ludzie, którzy mówią w innych językach. Którzy przeszli innego rodzaju uwarunkowania. Byli wychowani w innej kulturze, jedli inne jedzenie, mieli inną pogodę …
Zanim ta perspektywa zostanie zapomniana, chciałabym zapamiętać co widzę teraz. Bo to teraz ulotne jest jak dym …
Jest we mnie jakieś wyczerpanie utknięciem. Utknięciem w niemożności, poczuciu przegranej, gorszości. Tak jakbym znała tylko dwie drogi: uwiesić się na wyidealizowanym obiekcie z zewnątrz, a wtedy jest jedynie kwestią czasu, kiedy się rozczaruję.
Albo pozostać w swoim starym domu, bo znajomo, a więc bezpiecznie, tylko że martwo ... Gdzie uciekam w sen …
A jak wyglądałaby ta trzecia, Nowa?
Która łączy się z lekkim poczuciem lęku, niepewności.
Nowe nieznane.
Odkrywanie obcego lądu.
Nowej kultury.
Uczenie się nieznanego języka.
Od początku.
Wyzerować się.
Wyczyścić dysk.
Wyrzucić śmieci.
W nowym miejscu, nie jestem niczyją ofiarą. Nie mam rodziny. Pochodzę z tej nieznanej planety, o której zupełnie zapomniałam. Ale to nie znaczy, że jest ona obca. Są na niej skarby. Są kochające Istoty. Jest żyzna ziemia, czyste powietrze, ogrzewające słońce, i otulająca puchatym aksamitem, czerń nocy.
Mam nieskończone moce, mądrość, otwartość, elastyczność, odwagę, niewybiórczą obecność …
Odpoczywam w działaniu.
Zapominam wszystko co wiem,
puszczam kontrolę.
Zachwycam się
Nowiem
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń