Nic mnie nie wyróżnia.
Jestem zwykłym człowiekiem, skazanym na porażkę.
Cokolwiek osiągam, w kimkolwiek wchodzę w relację, jakkolwiek ładnie by to nie wyglądało, już na starcie jest utracone.
Znów się nie udało …
Nie ma nic złego w próbowaniu.
Taka zabawa, aż się nią kiedyś ten, albo kolejny aktor zmęczy ..
Nie staram się być osobą świadomą, oświeconą, mądrą.
Robię rzeczy wynikające z tego, że chcę, że się nie zgadzam na to co jest, że czuję bezradność.
Że jestem potrzebująca, uzależniająca się, że chcę zmieniać innych, dla swojej egoistycznej potrzeby …
Nie, nie śniło mi się.
Byliśmy w sobie zakochani. Nie umieliśmy sobie tego powiedzieć, bo mieliśmy świadomość, że słowa wszystko psują. Każde z nas ma bagaż zranień, każde z nas stworzyło własną filozofię, pomysł, na przeżywanie miłości, aby w jakiś sposób się uchronić przed odrzuceniem, czyhającym zaraz za rogiem.
Stworzyliśmy duchowe teorie, duchowe ego, świadome "nieja".
Nie udało się. Byliśmy skazani na porażkę.
Sztuczka, ponownie, okazała się nieskuteczna.
Jakkolwiek byśmy temu zaprzeczali, odcinali, zamazywali, tak było.
Kochaliśmy się.
I w jednym z równoległych światów, wciąż ten romans się dzieje.
Nie zaczął się, nie trwał, nie skończył.
Żadne to pocieszenie dla zwykłej ja, bo ...
Prawdą jest też to, że został on brutalnie zerwany.
Z bólu dzieje się zaprzeczenie, próby zniszczenia, ukrycia, zakopania, zdeptania …
Walcząc, szamocząc się, złoszcząć, rozpaczając …
Nie, nie, nie!
Beznadzieja miejsca niezgody na to co jest. Odczuwana jak zacisk, tępa pustka, zaułek bez wyjścia, utknięcie.
(Ewentualnie powrót do tego co znane, nieczujące, sztucznie beztroskie, ale nieprawdziwe …
Czy da się oszukać Siebie? I czy to jakiś błąd?)
Tak, tak, chcę cię uzdrowić, zmienić, uratować. Groźbami, pouczeniami, lamentami. Chcę ciebie, potrzebuję, nie mogę bez ciebie żyć.
Równocześnie to właśnie odsuwa cię ode mnie jeszcze bardziej.
Przecież to wiem.
Dlaczego tak robię?
Nie wiem.
W takiej sztuce gram.
Co zrobić …
Czuję się tak jakbym była twoją wieczną żoną, Marią Magdaleną, kapłanką, żebraczką ... mogłabym się tak za tobą snuć, myć stopy, być upokarzana na wszystkie sposoby, kopana, obluzgiwana ... Ale tak jakby nic (mnie) nie dotykało.
A dokładnie to boli, ale też nic nie boli …
Wszystko (mi) Jedno ...
Taki magnes jest, przyciąganie, potrzeba ...
Boska
Bosa
Naga
I całkowity brak wstydu że potrzebuję, chcę, nie zgadzam się, tupię nóżkami.
Wszystko jest dozwolone.
Ukochane.
Spokój.
Widzę światło, ciemność, dobro w tobie.
Nie przestanę wierzyć, kochać, uzdrawiać ...
Nie da się inaczej ...
Kogo można zranić?
Można i niemożna.
Wszystko Jedno.
Jestem szalona jak ty.
Jestem twoim lustrem.
Niewygodnym i
Godnym
tylko
Ciebie.