Maga Yoga

Maga Yoga

sobota, 19 kwietnia 2014

Śniadanie w Białowieży

Siedzę w słońcu i czekam na śniadanie.
Przede mną zielona łąka, jezioro
I dziewczynka rzucająca na wiatr papierowy samolot.

Dziewczynka ma grzywkę i kucyk.
Ma na imię Weronika.

Ja mam długie mokre włosy,
Które schną na słońcu.

Ciepło na twarzy.
Pełny brzuch
Jak u Ganeszy - Boga z głową słonia.
Kupiłam jego ciężką metalową podobiznę
U ulubionego sprzedawcy z Tiruvannamalai w Indiach,
Który zawsze szeroko się uśmiechał na mój widok,
Dotykając otwartą dłonią swojego serca.

Biegłam odłożyć mój nowy zakup do pokoju hotelowego
Na dole stał M.
Zatrzymało nas to Coś
I stanęliśmy jak wryci.
Pokazałam mu figurkę.
M wziął ją do ręki i zaczął gładzić wystający brzuch Ganeszy palcem.
"Duży brzuch oznacza, że nigdy niczego mu nie potrzeba. Jest zawsze najedzony, zadowolony, pełny..."

Niczego mi nie potrzeba.
Tak to tak to
Tak, klik klak
Stukot kopyt grubego białowieskiego konia na kamiennej drodze.
Wyrastają młodziutkie liście z drzew,
Bo w ich pniach jest odżywcze mleko,
Które ma wszystko, żeby zakwitł kwiat,
Rozwinął się szeroki zielony liść.
Położę na nim serce i będę patrzeć jak bije
W rytm oddechu Świata/Boga

Tak to tak to tak, doskonały boski dniu
Kiedy ja ostatni raz wygrzewałam się na słońcu?
W Indiach było na to za gorąco.
W Polsce za zimno.
A teraz jest idealnie.
Się grzeję, wystawiając na ciepłe powiewy wiatru
Gruby pełny brzuch

Ganeszy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz