Już dawno chciałam napisać o takiej Postaci,
Która jest mi znana
I boli teraz.
To taka sierotka, chodzące nieszczęście
Pełne wstydu, potrzeby schowania się.
Czująca, że na nic nie zasługuje.
Mało tego - czekająca na cios,
Który bez walki przyjmie,
Bo zasługuje na całe zło tego świata.
Żyjąca w ciągłym niedosycie,
Nędzy, w podartych starych ubraniach,
Bez domu, rodziny, bliskich.
Dająca radę. Bo zawsze radę sobie daje,
Jednak z zastygłym smutkiem w oczach,
Poczuciem bycia starą i nieatrakcyjną,
Żyjąca ledwie ledwie, nic nie czująca,
Głodu, zimna, ciepła, potrzeb,
Chodząca powoli, mówiąca cicho,
Bez żadnej nadziei...
- Witaj, jak masz na imię?
- Genowefa.
- Czy mogę przy tobie usiąść?
Smętnie kiwa głową.
Siedzę przy niej cicho, czuję jej ciepłe ciało obok. Delikatnie bijące serce. Szare, proste ubrania. Szczupła sylwetka, duże oczy. Bezwiekowość.
Wyczuwam oddech bidulki i zaczynam oddychać razem z nią, podłączam się do jej fali, wdech, wydech, wdech...
- Co mogę dla Ciebie zrobić?
- Nie wiem...
- Czy mogę cię przytulić?
- Chyba tak.
Genowefa wzrusza ramionami.
Okalam ją ramieniem. Gładzę delikatnie po plecach.
Przestaję gdy czuję, że już nie trzeba.
Genowefa mówi:
- Nie wiem czemu jestem na tym świecie. Mogłoby mnie równie dobrze nie być. Nikt by nie zauważył. Może urodziłam się po to, żeby cierpieć? Nie wiem. Po co jestem kobietą? Nie rodzę dzieci, nie mam rodziny. Nikt mnie nie potrzebuje. Za to żyję z ciągłą tęsknotą. Tylko nie wiem za czym nawet. Ta tęsknota rozrywa mi serce, więc wybrałam nie czuć, bo czucie za bardzo boli. Kiedy nie czuję, pozostaje wstyd, że żyję, że coś mam, chociaż przecież mam tak niewiele. Zwieszam głowę, mówię cicho, bo gdybym pozwoliła sobie na czucie, życie, to byłabym... tak naprawdę to nawet nie wiem jaka bym była, bo to tylko byłoby gdybanie. Nigdy jeszcze nie żyłam.
Chwilami oddycham tak powoli, a procesy życiowe są tak słabe, że nie wiem jak to możliwe, że nie ustają same z siebie.
- A może taka masz być? A może taka jesteś doskonała? A może jesteś po to aby siedzieć, oddychać, robić rzeczy powoli, jeśli masz na to ochotę, albo zupełnie nieprzewidywalnie, i, zdawałoby się, bez sensu. Bo wiem, że do tego też jesteś zdolna.
Bidulka wzdycha...
- Tak.
Trochę się uśmiecha.
- Jestem taka trochę mocno dziwna. Nie da się mnie upchnąć w żadne ramy, bo kopię i gryzę. Już tylu próbowało... (bidulka cicho chichocze), a ja i tak swoje. Moja droga życiowa wygląda jak ślad po pijanym wężu. Nie wydaje mi sie, żeby miało być kiedykolwiek inaczej, bo tak mi dobrze i rozkosznie, ale... Tak mi też czasem bidulnie, szaro i smutno...
A kiedy mi tak bidulnie i smutno, to siądę sobie wtedy w tej mojej biedzie, szarości i poszarpaniu z tobą, bo ty zawsze jesteś, prawda?
- Zawsze, zawsze, do twojej dyspozycji królowo Genowefo!
- No dobrze, to ja czasem muszę sobie tak pomarudzić i opowiedzieć ci moją historię, bo ona składa się z wielu odcinków, bogata jest, nudna chwilami, innym razem porywająca.
Długo usta miałam zamknięte, bo nie wiedziałam, że jest ktoś, kto słucha.
- Tak, jestem i słucham.
Genowefa wstała. Bardzo powoli. Zagwizdała na dwóch palcach i znikąd wybiegł silny biały koń bez siodła ani uzdy, wolny i nieskrępowany. Genowefa lekko wskoczyła na niego. Pogładziła grubą ciepłą szyję konia, szepnęła mu coś do ucha. Oparła się na szerokim grzbiecie, uśmiechnęła z zadowolenia, przymknęła duże oczy jak zaspany kot, mrugając filuternie jednym z nich do mnie.
Doprawdy, dziwaczna z niej istota...
Poczułam zalewającą mnie miłość do niej. I wzruszenie.
Jaka ona fajna jest. Bidulka, a taka potężna swoją bidulowatością.
Pogalopowali, w siną dal...
Wróci gdy będzie na to miała ochotę.
I to jest bardzo OK dla mnie.
Która jest mi znana
I boli teraz.
To taka sierotka, chodzące nieszczęście
Pełne wstydu, potrzeby schowania się.
Czująca, że na nic nie zasługuje.
Mało tego - czekająca na cios,
Który bez walki przyjmie,
Bo zasługuje na całe zło tego świata.
Żyjąca w ciągłym niedosycie,
Nędzy, w podartych starych ubraniach,
Bez domu, rodziny, bliskich.
Dająca radę. Bo zawsze radę sobie daje,
Jednak z zastygłym smutkiem w oczach,
Poczuciem bycia starą i nieatrakcyjną,
Żyjąca ledwie ledwie, nic nie czująca,
Głodu, zimna, ciepła, potrzeb,
Chodząca powoli, mówiąca cicho,
Bez żadnej nadziei...
- Witaj, jak masz na imię?
- Genowefa.
- Czy mogę przy tobie usiąść?
Smętnie kiwa głową.
Siedzę przy niej cicho, czuję jej ciepłe ciało obok. Delikatnie bijące serce. Szare, proste ubrania. Szczupła sylwetka, duże oczy. Bezwiekowość.
Wyczuwam oddech bidulki i zaczynam oddychać razem z nią, podłączam się do jej fali, wdech, wydech, wdech...
- Co mogę dla Ciebie zrobić?
- Nie wiem...
- Czy mogę cię przytulić?
- Chyba tak.
Genowefa wzrusza ramionami.
Okalam ją ramieniem. Gładzę delikatnie po plecach.
Przestaję gdy czuję, że już nie trzeba.
Genowefa mówi:
- Nie wiem czemu jestem na tym świecie. Mogłoby mnie równie dobrze nie być. Nikt by nie zauważył. Może urodziłam się po to, żeby cierpieć? Nie wiem. Po co jestem kobietą? Nie rodzę dzieci, nie mam rodziny. Nikt mnie nie potrzebuje. Za to żyję z ciągłą tęsknotą. Tylko nie wiem za czym nawet. Ta tęsknota rozrywa mi serce, więc wybrałam nie czuć, bo czucie za bardzo boli. Kiedy nie czuję, pozostaje wstyd, że żyję, że coś mam, chociaż przecież mam tak niewiele. Zwieszam głowę, mówię cicho, bo gdybym pozwoliła sobie na czucie, życie, to byłabym... tak naprawdę to nawet nie wiem jaka bym była, bo to tylko byłoby gdybanie. Nigdy jeszcze nie żyłam.
Chwilami oddycham tak powoli, a procesy życiowe są tak słabe, że nie wiem jak to możliwe, że nie ustają same z siebie.
- A może taka masz być? A może taka jesteś doskonała? A może jesteś po to aby siedzieć, oddychać, robić rzeczy powoli, jeśli masz na to ochotę, albo zupełnie nieprzewidywalnie, i, zdawałoby się, bez sensu. Bo wiem, że do tego też jesteś zdolna.
Bidulka wzdycha...
- Tak.
Trochę się uśmiecha.
- Jestem taka trochę mocno dziwna. Nie da się mnie upchnąć w żadne ramy, bo kopię i gryzę. Już tylu próbowało... (bidulka cicho chichocze), a ja i tak swoje. Moja droga życiowa wygląda jak ślad po pijanym wężu. Nie wydaje mi sie, żeby miało być kiedykolwiek inaczej, bo tak mi dobrze i rozkosznie, ale... Tak mi też czasem bidulnie, szaro i smutno...
A kiedy mi tak bidulnie i smutno, to siądę sobie wtedy w tej mojej biedzie, szarości i poszarpaniu z tobą, bo ty zawsze jesteś, prawda?
- Zawsze, zawsze, do twojej dyspozycji królowo Genowefo!
- No dobrze, to ja czasem muszę sobie tak pomarudzić i opowiedzieć ci moją historię, bo ona składa się z wielu odcinków, bogata jest, nudna chwilami, innym razem porywająca.
Długo usta miałam zamknięte, bo nie wiedziałam, że jest ktoś, kto słucha.
- Tak, jestem i słucham.
Genowefa wstała. Bardzo powoli. Zagwizdała na dwóch palcach i znikąd wybiegł silny biały koń bez siodła ani uzdy, wolny i nieskrępowany. Genowefa lekko wskoczyła na niego. Pogładziła grubą ciepłą szyję konia, szepnęła mu coś do ucha. Oparła się na szerokim grzbiecie, uśmiechnęła z zadowolenia, przymknęła duże oczy jak zaspany kot, mrugając filuternie jednym z nich do mnie.
Doprawdy, dziwaczna z niej istota...
Poczułam zalewającą mnie miłość do niej. I wzruszenie.
Jaka ona fajna jest. Bidulka, a taka potężna swoją bidulowatością.
Pogalopowali, w siną dal...
Wróci gdy będzie na to miała ochotę.
I to jest bardzo OK dla mnie.