Maga Yoga

Maga Yoga

sobota, 19 kwietnia 2014

Bidulka

Już dawno chciałam napisać o takiej Postaci,
Która jest mi znana
I boli teraz.

To taka sierotka, chodzące nieszczęście
Pełne wstydu, potrzeby schowania się.
Czująca, że na nic nie zasługuje.
Mało tego - czekająca na cios,
Który bez walki przyjmie,
Bo zasługuje na całe zło tego świata.
Żyjąca w ciągłym niedosycie,
Nędzy, w podartych starych ubraniach,
Bez domu, rodziny, bliskich.
Dająca radę. Bo zawsze radę sobie daje,
Jednak z zastygłym smutkiem w oczach,
Poczuciem bycia starą i nieatrakcyjną,
Żyjąca ledwie ledwie, nic nie czująca,
Głodu, zimna, ciepła, potrzeb,
Chodząca powoli, mówiąca cicho,
Bez żadnej nadziei...

- Witaj, jak masz na imię?
- Genowefa.
- Czy mogę przy tobie usiąść?
Smętnie kiwa głową.
Siedzę przy niej cicho, czuję jej ciepłe ciało obok. Delikatnie bijące serce. Szare, proste ubrania. Szczupła sylwetka, duże oczy. Bezwiekowość.
Wyczuwam oddech bidulki i zaczynam oddychać razem z nią, podłączam się do jej fali, wdech, wydech, wdech...

- Co mogę dla Ciebie zrobić?
- Nie wiem...
- Czy mogę cię przytulić?
- Chyba tak.
Genowefa wzrusza ramionami.
Okalam ją ramieniem. Gładzę delikatnie po plecach.
Przestaję gdy czuję, że już nie trzeba.
Genowefa mówi:
- Nie wiem czemu jestem na tym świecie. Mogłoby mnie równie dobrze nie być. Nikt by nie zauważył. Może urodziłam się po to, żeby cierpieć? Nie wiem. Po co jestem kobietą? Nie rodzę dzieci, nie mam rodziny. Nikt mnie nie potrzebuje. Za to żyję z ciągłą tęsknotą. Tylko nie wiem za czym nawet. Ta tęsknota rozrywa mi serce, więc wybrałam nie czuć, bo czucie za bardzo boli. Kiedy nie czuję, pozostaje wstyd, że żyję, że coś mam, chociaż przecież mam tak niewiele. Zwieszam głowę, mówię cicho, bo gdybym pozwoliła sobie na czucie, życie, to byłabym... tak naprawdę to nawet nie wiem jaka bym była, bo to tylko byłoby gdybanie. Nigdy jeszcze nie żyłam.
Chwilami oddycham tak powoli, a procesy życiowe są tak słabe, że nie wiem jak to możliwe, że nie ustają same z siebie.

- A może taka masz być? A może taka jesteś doskonała? A może jesteś po to aby siedzieć, oddychać, robić rzeczy powoli, jeśli masz na to ochotę, albo zupełnie nieprzewidywalnie, i, zdawałoby się, bez sensu. Bo wiem, że do tego też jesteś zdolna.

Bidulka wzdycha...
- Tak.
Trochę się uśmiecha.
- Jestem taka trochę mocno dziwna. Nie da się mnie upchnąć w żadne ramy, bo kopię i gryzę. Już tylu próbowało... (bidulka cicho chichocze), a ja i tak swoje. Moja droga życiowa wygląda jak ślad po pijanym wężu. Nie wydaje mi sie, żeby miało być kiedykolwiek inaczej, bo tak mi dobrze i rozkosznie, ale... Tak mi też czasem bidulnie, szaro i smutno...

A kiedy mi tak bidulnie i smutno, to siądę sobie wtedy w tej mojej biedzie, szarości i poszarpaniu z tobą, bo ty zawsze jesteś, prawda?

- Zawsze, zawsze, do twojej dyspozycji królowo Genowefo!

- No dobrze, to ja czasem muszę sobie tak pomarudzić i opowiedzieć ci moją historię, bo ona składa się z wielu odcinków, bogata jest, nudna chwilami, innym razem porywająca.
Długo usta miałam zamknięte, bo nie wiedziałam, że jest ktoś, kto słucha.

- Tak, jestem i słucham.

Genowefa wstała. Bardzo powoli. Zagwizdała na dwóch palcach i znikąd wybiegł silny biały koń bez siodła ani uzdy, wolny i nieskrępowany. Genowefa lekko wskoczyła na niego. Pogładziła grubą ciepłą szyję konia, szepnęła mu coś do ucha. Oparła się na szerokim grzbiecie, uśmiechnęła z zadowolenia, przymknęła duże oczy jak zaspany kot, mrugając filuternie jednym z nich do mnie.
Doprawdy, dziwaczna z niej istota...
Poczułam zalewającą mnie miłość do niej. I wzruszenie.
Jaka ona fajna jest. Bidulka, a taka potężna swoją bidulowatością.

Pogalopowali, w siną dal...
Wróci gdy będzie na to miała ochotę.
I to jest bardzo OK dla mnie.

Śniadanie w Białowieży

Siedzę w słońcu i czekam na śniadanie.
Przede mną zielona łąka, jezioro
I dziewczynka rzucająca na wiatr papierowy samolot.

Dziewczynka ma grzywkę i kucyk.
Ma na imię Weronika.

Ja mam długie mokre włosy,
Które schną na słońcu.

Ciepło na twarzy.
Pełny brzuch
Jak u Ganeszy - Boga z głową słonia.
Kupiłam jego ciężką metalową podobiznę
U ulubionego sprzedawcy z Tiruvannamalai w Indiach,
Który zawsze szeroko się uśmiechał na mój widok,
Dotykając otwartą dłonią swojego serca.

Biegłam odłożyć mój nowy zakup do pokoju hotelowego
Na dole stał M.
Zatrzymało nas to Coś
I stanęliśmy jak wryci.
Pokazałam mu figurkę.
M wziął ją do ręki i zaczął gładzić wystający brzuch Ganeszy palcem.
"Duży brzuch oznacza, że nigdy niczego mu nie potrzeba. Jest zawsze najedzony, zadowolony, pełny..."

Niczego mi nie potrzeba.
Tak to tak to
Tak, klik klak
Stukot kopyt grubego białowieskiego konia na kamiennej drodze.
Wyrastają młodziutkie liście z drzew,
Bo w ich pniach jest odżywcze mleko,
Które ma wszystko, żeby zakwitł kwiat,
Rozwinął się szeroki zielony liść.
Położę na nim serce i będę patrzeć jak bije
W rytm oddechu Świata/Boga

Tak to tak to tak, doskonały boski dniu
Kiedy ja ostatni raz wygrzewałam się na słońcu?
W Indiach było na to za gorąco.
W Polsce za zimno.
A teraz jest idealnie.
Się grzeję, wystawiając na ciepłe powiewy wiatru
Gruby pełny brzuch

Ganeszy


czwartek, 17 kwietnia 2014

Tru dno

Dół
Mam
Nie mam
Nie wiem

Gonię promienie słońca
Ciepłe powiewy wiatru
Żeby móc rozluźnić zmrożone mięśnie
Zaciśnięte szczęki
Odetchnąć

Rozleniwić się w
Nieskończoności
Ponownie.
Jak to wogóle możliwe
"Ponownie"
"Nowy"
"Stary"

Nie ma czegoś takiego
Ale żeby móc się porozumiewać
To korzystam z tych kalamburów
Gburów, wygibasów, grubasów...

Żałoba
Jest
Pies
Ludź
Byli
Bli sko
i znikli
Ot tak,
Jak sztukmistrz robiący pstryk palcami w ciasnych białych rękawiczkach.
Pstryk!
Okrutne i nieubłagane
Odbija sie echem
Pstryk!
I nie ma.
Słodki biały króliczek
Znikł
Został
Czarny cylinder
Dziura
Pustka
Zimno
Ciężar
Uffff....

Jak to zrobić,
Żeby już nie bolało.
Wyciąć sobie serce nożyczkami?
Podłączyć do maszyny czyszczącej twardy dysk mózgownicy?

No nie
Tego nie zrobię
Nawet jakbym mogła.

Zrobię sobie miękkie dobre miejsce
Dla
Siebie
Cierpiącej
Rozsiąde w swoim
Dole
Jak na luksusowym tronie
I w nim
Utonę
Świadomie
Porwę się
Temu filmowi
Serialowi,
Którego nie potrzebuję ściągać z nielegalnych stron www...

Widz
Telewidz
Patrzy
Uszami
Strzyże

Wszystko mi już je dno
Niech się zrealizuje twardy beton upadku
Na moim nietrwałym ciele
Odbije pieczęcią
Pojawi się
Znamię
Dowód
Życia

Ufam
Niezmordowanie
Niezniszczalna
Jestem