Maga Yoga

Maga Yoga

piątek, 25 października 2013

25 października, taki sobie jeden dzień z życia...

"Cokolwiek mówimy, mówimy to o sobie"
Oświadczył dziś R,
a potem znów zapętlił się w swoje obsesyjnie dywagacje na temat światowego spisku przeciwko prywatności jednostki,
łojezuuuu....

Jestem wykończona, potężna praca z V,
Wywalenie flaków, skontaktowanie się ze swoją przeogromną Pełnią,
Jasną jak słońce, dziką, potężną i spokojną jak lew,
Męską energią, wspierającą, silną, niezależną, wolną,
A przy tym kochającą, rodzinną, bliską, ciepłą.
Mrrrruuuuu....

Indie, jak ja kocham tą skrzącą się Boginię,
Zmieniającą swoje twarze, pojazdy, kochanków i ofiary
Jak złote rękawiczki.
Z wywalonym jęzorem, czarną Joni,
Pachnącą kwiatami, gorącą rozżarzonym letnim słońcem, ciemną jaskinią, po której kamiennych ścianach spływa lepka woda.
Nektar Shivy, czarny gładki Lingam, obmywany mlekiem przy transowych śpiewach młodych mnichów.


Dziś wszystko mi się psuło, spalił się przedłużacz, zgasło światło, padł komputer, telefon nie działał.
Bogowie domagali się ognia, więc Maga im go dała.
Żarłoczny płomień pożarł niepotrzebne połączenia.
Dym z szałwi obmył moje gniazdo, zatrzymał się w sypialni, przytulił do poduszki...

Co dziś się przyśni?

Zapadam się w miękki materac, słucham uzdrawiających mantr...
Otula mnie Biały Koń, Czarny Pies, Starzec, Zielona Kobieta/Roślina, Archaniołowie.

Był powód dla którego urodziłam się w tej rodzinie, spotykałam takich mężczyzn. Taka piękna lekcja, taka wielka siła przyszła do mojej Duszy, która dobrze wiedziała gdzie przyjść, o jakiej porze, do jakich ludzi, w jakie miejsce.
Ufam.
Poddaję się.
Samoleczę.

Kocham




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz