O co chodzi z tym osiąganiem? Dlaczego wciąż pniemy się wyżej? Po co nam kolejne dyplomy? Chwalenie się na fejsbuku, relacją, rodziną, nowo narodzonym dzieckiem, wydaną książką, awansem, wystąpieniem, kolejną umiejętnością popartą zdanym egzaminem?
Wyścig: kto mnie widzi? Kto polubił? Jaka ilość lajków? Czy przebiłem konkurencję? Jak nie, to co jeszcze powinienem zrobić, żeby być NAJLEPSZYM?
Porównywanie się, nieustanny głos krytyka, kto ma lepiej, kto ma gorzej, co o mnie myślą ???
Wyścig: kto mnie widzi? Kto polubił? Jaka ilość lajków? Czy przebiłem konkurencję? Jak nie, to co jeszcze powinienem zrobić, żeby być NAJLEPSZYM?
Porównywanie się, nieustanny głos krytyka, kto ma lepiej, kto ma gorzej, co o mnie myślą ???
Często jestem pod ogromnym wrażeniem jak dramatycznie różni się życie danej osoby, od tego jaki wykreowuje obraz o sobie. I to się dzieje absolutnie w każdej dziedzinie. W duchowej/terapeutycznej, dajemy rady, pouczamy, udajemy, że wiemy jak jest osiągnąć spokój i że wyzwoliło się z pułapki ego. I teraz, za odpowiednią opłatą, pomagamy to osiągnąć innym. Są też inne strategie (ego ma tyle oblicz;), dzielimy się swoim cierpieniem, byciem ludzkim, autentycznym, starając się tym samym pokazać swoją lepszość w stosunku do nieskazitelnych guru.
I tak to ten cyrk kręci się dalej. Nigdy nie zabraknie widowni, ani aktorów … Bilety zawsze będą się świetnie sprzedawały, tak długo jak będzie OBIETNICA.
Tak łatwo się na to łapiemy …
I tak to ten cyrk kręci się dalej. Nigdy nie zabraknie widowni, ani aktorów … Bilety zawsze będą się świetnie sprzedawały, tak długo jak będzie OBIETNICA.
Tak łatwo się na to łapiemy …
Od jakiegoś już czasu, przychodzi do mnie temat osiągania. Projektuję to na zewnątrz, a więc zjawisko przyciąga jak magnez to co i we mnie. I wikła z tymi, co osiągają, co nie mają czasu, co nie widzą, nie czują, zapominają, żyją w grubej mgle traumy … Do tej pory, był we mnie element podziwu w stosunku do tej części i trochę takie patrzenie na nią z dołu. Jak zakochane dziecko wlepiające oczy w nieosiągalnego rodzica. I to przyklejone poczucie gorszości, ofiary, przegranej. Jak ciężki bagaż niesiony na zmęczonych barkach …
Niedawno, pojawiło się odkrycie. Odkrycie, że to dziecko, jest w ogromnym bólu, desperacji, rozpaczy … Odkrycie, że jest niewidziane, i, przez tego rodzica, nigdy nie było, i nie będzie! Opadanie iluzji, jak ciężkiej zasłony. Z powiek, klatki piersiowej, barków, brzucha. Rozpadanie się łańcuchów pętających nogi … Nie wiedziałam, nawet nie wiedziałam, że nie mogę chodzić! To odkrycie tak boli. Mam odciski na całym ciele, zmiażdżoną klatkę piersiową, zaciśnięty brzuch, nie mogę oddychać, poruszać się bez przenikliwego bólu każdej komórki w ciele …
Myślałam, że ten osiągający, wspaniały rodzic, mnie widzi, że jestem dla niego najważniejsza. A jednak. Nie.
Co jest za tą kurtyną iluzji/bajki, w jakiej żyłam tak długo?
Pustka?
Czerń?
Noc?
Śmierć?
Myślałam, że ten osiągający, wspaniały rodzic, mnie widzi, że jestem dla niego najważniejsza. A jednak. Nie.
Co jest za tą kurtyną iluzji/bajki, w jakiej żyłam tak długo?
Pustka?
Czerń?
Noc?
Śmierć?
Nie bój się malutka, nie jesteś sama.
Jestem z Tobą, zawsze byłam.
To co się teraz dzieje, to wielkie PRZYPOMINANIE.
Nie ma lęku.
JesteśMY.
Jestem z Tobą, zawsze byłam.
To co się teraz dzieje, to wielkie PRZYPOMINANIE.
Nie ma lęku.
JesteśMY.