Spotkanie z nim było nieuniknione i w czasie doprecyzowane co do milisekundy, bo wszelkie zdarzenia są nieuchronne.
Bawię się w planowanie, wymyślanie swojego życia. Wydaje mi się, że coś wiem. Tak bardzo mi się wydaje, że aż tworzę napięcia w ciele, które potem czułe, doświadczone dłonie masażystów, rozbrajają.
Dziękuję.
Chciałoby się uwierzyć, że jest jakiś klucz, jakaś reguła. Że jak będę robiła to, to wydarzy się tamto.
Tak i nie.
A więc nie wiadomo.
Odpowiedzi brak.
Jak to jest, że zdarzają się ludzie na tym świecie, przy których czuję, że jest mi dobrze, tak bardzo, bardzo dobrze. Którzy są ciekawi, fascynujący, żywi, którym błyszczą oczy, którzy wiedzą to co ja, którzy znają język miłości. Jakoś tak wyszło, że znają, i już ... Z którymi chcę być. I od razu jest świadomość, że nie ma trwałości, a więc i to może się zmienić. Ostrożna się robię, uważna, nastawiam uszu, jak sarna, wyczuwam bardziej, skóra wrażliwa na dotyk, świadomość ruchu, coś samo przybiera kształt, tańczy, pachnie, odpowiednio. Wysublimowana precyzja, ostra jak brzytwa. Mrugnięcie powieką, gest ręki. Alchemia.
Patrzenie w oczy bez słów, bo dusze znają się wcześniej, zanim wynaleziono słowo. Głowa nie łapie, ciało już wie. I spisek sam się tworzy, szybciej od światła powstają niezliczone siatki ścieżek. Dobry dziadziuś Bóg zaciera ręce. "acha, no to się znaleźli, dobrze, ogień już zapłonął, rozkręca się, pięknieje. Dar dla tej ziemi. Kolejny. Cudnie."
Wszystko jest w porządku. Wszystko będzie dobrze. Tak bardzo, że pozostaje robić to co jest do zrobienia. Ani krztyny mniej, ani więcej.
Jast akurat.
JUŻ jest.
I już