Maga Yoga

Maga Yoga

środa, 24 marca 2010

z podręcznika

Zapisałam się na kurs nauczycielski MBSR/MBCT, czyli w skrócie terapia oparta na uważności, której to pomysłodawcą jest Jon Kabat-Zinn. Zaczynamy w kwietniu, a na razie mamy za zadanie przeczytanie książki Kabat-Zinna "Życie piękna katastrofa". Jest tam też rozdział poświęcony jodze. I nie mogłam się powstrzymać od zacytawania jej fragmentu-tak dużo w tym tego czego szukam w jodze, co jest jej esencją, co chciałabym przekazywać na moich zajęciach! 
Swoją drogą to ciekawe, że ostatnio moimi nauczycielami często nie są wcale instruktorzy jogi B.K.S. Iyengara, ale ludzie niekoniecznie z nią związani, czasem nawet nie ćwiczący jej wcale, za to, jak dla mnie, prawdziwi jogni.
Ale do rzeczy, oto ten fragment, którym chciałam się z Wami podzielić:


"(...)Ćwiczymy jogę z tym samym nastawieniem, z jakim ćwiczymy medytację. Robimy to nie siląc się i nie zmuszając do niczego. Ćwiczymy akceptację naszego ciała takim, jakie jest teraz, w kolejnych chwilach. Rozciągając sie, unosząc lub utrzymując równowagę, poznajemy granice naszego ciała i zachowujemy świadomość w każdej chwili. Jesteśmy dla siebie cierpliwi. Na przykład kiedy ostrożnie docieramy do granicy naszych możliwości w rozciąganiu, ćwiczymy oddychanie na tej granicy, trwamy w kreatywnej przestrzeni między niestawianiem ciału żadnych wyzwań i popychaniem go do zbyt dużego wysiłku.
Jest to dalekie od większości ćwiczeń, zajęć z aerobiku czy nawet wielu kursów jogi, które skupiają się tylko na tym, co robi ciało. Przy takim podejściu zwykle największy nacisk kładzie się na postęp. Byle mocniej, mocniej, mocniej. Za mało uwagi poświęca się na tych zajęciach sztuce nicnierobienia i niesilenia się. Nikt nie mówi też o chwili teraźniejszej czy o umyśle. Na ćwiczeniach nastawionych wyłącznie na ciało mało dba się o sferę istnienia, która przy pracy nad ciałem jest równie ważna jak przy wszystkim innym. Oczywiście każdy samodzielnie może trafić na sferę istnienia, bo ona jest obecna przez cały czas. Ale o wiele trudniej ją znaleźć w atmosferze która nie sprzyja takim przeżyciom. (...)
Nie jest łatwo samodzielnie odnaleźć tryb istnienia podczas ćwiczeń, zwłaszcza na zajęciach, które są mocno nastawione na robienie i na osiągnięcia. Co więcej, jest to tym trudniejsze, że także podczas ćwiczeń nasz umysł jest zwykle już pobudzony, reaguje i brak mu świadomości. (...)
Kiedy sfera istnienia jest aktywnie rozwijana podczas ćwiczeń takich jak joga, coś, co ludzie normalnie traktują jako "ćwiczenie", staje się tak naprawdę medytacją. (...)"  

poniedziałek, 22 marca 2010

sesje jogi od 22 marca do końca miesiąca


Żółty Cesarz
ul. Nowolipie 25  Muranów 
poniedziałek-18.30 i 20.00
czwartek-20.30


poniedziałek, 15 marca 2010

joga w tym tygodniu

Żółty Cesarz
ul. Nowolipie 25
środa-20.30



czwartek, 11 marca 2010

Psi świat

Kiedy tak sobie szłam jak co dzień przez park z moją Ragdą (sunią zwaną też potocznie Dziamdziakiem, Gdulem, Du itp...) zastanawiałam się jak ona się zachowuje w stosunku do innych psów. To dla mnie ważne, bo dzięki temu wiem kiedy mogę bezpiecznie zbliżyć się do innego "dziamdziaka", a kiedy lepiej ominąć go szerokim łukiem.
Ragda generalnie ignoruje mniejsze psy (nie zawsze te mniejsze ignorują ją, ale nawet kiedy zaczną ja atakować, ona nie zwraca na nie kompletnie uwagi), większych się boi i zwiewa gdy tylko poczuje najmniejsze z ich strony zagrożenie. Ale kiedy tylko spotka psa (a jeszcze gorzej-sukę) mniej więcej jej wielkości, to zaczyna się rywalizacja i walka o to kto tu rządzi. Ewentualnie walka o patyka do pierwszej krwi. Czasem też dość szybko zostaje ustalona hierarchia i wtedy jeden z psów musi sie podporządkować. Jednak bywa, że przepychanki trwają dość długo i wygląda to groźnie. Wtedy też wolę szybko oddalić się z Ragdulcem od potencjalnego rywala/rywalki i nie ryzykować krwawych scen z moim tak niewinnie wyglądającym dziamdziakiem:). No bo jakby wygłądał mój słodki puchacz śmierdziuszek z dziarą na uchu tudzież nosie lub też innym miejscu?!
Prawda jest też taka, że w tym wszystkim tak naprawdę nie ma takiej toksycznej agresji, na ślepo wyrzucanej złości. Żaden z psów nie kończy po takiej potyczce z depresją albo nie popada w nałóg. Ot, godzi się z przegraną lub wygraną i idzie dalej.


No i właśnie dlatego pieski i inne dziamdziaki o nieco mniejszym rozumku od naszego-ludzkiego-nie muszą praktykować jogi, medytacji itp...! ;)

piątek, 5 marca 2010

z książki: "A Year Of Living Your Yoga"-J. H. Lasater

A sure way to suffer is to deny the knowledge that bubbles up in us from deep inside. Try this: unroll your yoga mat, lie down, and wait for your body to tell you what to do instead of you telling your body what to do. Even if you speed your whole practice time lying there, you are deeply honoring yourself, living in the present, and, at the very least, you will be more rested!

marcowa kartka z pamiętnika

Dziś rano byłam na jodze Na Długiej-na sesji ogólnej z Joasią Jedynak i potem na asyście na grupie początkującej. 
A potem poszłam na kawę do Starbucksa. Trzeba przyznać, że mają pyszną kawę, ale znalezienie miejsca graniczy tam z cudem. Mnie się udało!:) Tak więc szczęśliwa i napełniona dobrą energią po dwóch sesjach jogi (oraz foccacią z warzywami;), otworzyłam swój pamiętnik i szybko nakreśliłam kilka głownych pozycji jakie wykonywaliśmy na grupie początkującej. Sesja (zresztą obydwie) były poprowadzone z lekkością i wdziękiem, którym emanuje Joasia. Poczułam, jakbym znowu, od nowa, poznawała jogę, jakbym nic nie umiała. Chociaż napewno ma tutaj też duże znaczenie miejsce w życiu w jakim się znalazłam. Niewątpliwie miejsce przełomowe... Który to już przełom?! Nie wiem, mam czasem wrażenie, że ostatnie lata głównie się z nich składają, no ale przynajmniej czuję mocno, że żyję. I umieram, bo ten tydzień był trochę takim umieraniem-dużo spałam, bolały mnie wszystkie mięśnie i kości-miałam trochę wrażenie jakby wszystkie moje komórkie obumierały i na ich miejscu powstawały nowe. Dość bolesne doświadczenie, ale też oczyszczające. Coś czuję, że pod tym kryje się nowa ja-czymkolwiek to "ja" jest.


Tydzień temy skończyłam tygodniową medytację z Sunyą Sensei. To było trudne sesin-pod koniec przyszła do mnie decyzja o poddaniu się i zaprzestania praktyki (bo przecież prawie nic nie zarabiam, nie mam ubezpieczenia, o rodzinie szkoda nawet wspominać, buuu :(....!) Jednak gdy tylko usłyszałam te słowa w głowie poczułam potężną falę smutku. Gdybym przestała praktykować równałoby się to z samobójstwem! Tak wyraźnie to poczułam! I o dziwo, cała ta sytuacja ugruntowała mnie w mojej drodze-robię to, bo to najlepsze i JEDYNE co chcę robić.


W najbliższych tygodniach zmienią się trochę miejsca, dni i godziny gdzie prowadzę zajęcia jogi. Dużo się zadziało, tak więc i w tej sferze niektóre miejsca się pokończyły, inne zaczynają... 
Jak tylko wszystko to trochę się wyklaruję, zamieszczę info na blogu:)