Maga Yoga

Maga Yoga

poniedziałek, 28 września 2015

Dzika Cisza

Bycie w miejscu ciszy to uważność.
Jak to uchwycić słowami?
Nie wiem.

Opowiem o czymś innym zatem.
O dzikusce z lasu.
O tej co je palcami, nie podąża za autorytetami, nie dba o linię, nie ćwiczy, nawet nie medytuje …
O tej co słyszy, ale nie słucha.
O tej, w której wiecznie żywą jest wolna dziewczynka, chociaż dzikuska jest poza czasem, nie wie co to wiek.

Dzikuska bywa niewygodna dla instytucji, ugrupowań, społeczności.
A równocześnie jest bezcenna dla instytucji, ugrupowań, społeczności.
Dzięki niej one się rozwijają, dzięki niej życie żyje, dzięki niej żadna ściema się nie utrzyma, bo dzikuska wchodzi w samo jej ciemne serce brudnymi kaloszami i nie ma zmiłuj. Fałszywy zamek z klocków rozpada się w drobny mak.

Dzikuska nie wybrała bycia dzikuską. Czasem myśli sobie, że wolałaby być taką “grzeczną, przestrzegającą reguł panienką”, jednak jakoś w ogóle jej to nie wychodzi.
Prędzej czy póżniej wychynie spod jej eleganckiej sukienki ubłocony fartuch, w którym biegała całą noc po lesie tarzając się z wilkami w mokrej ziemi. O zupełnie nieprzepisowej godzinie, bo pewnie o tej porze "należy spać, gdyż wtedy właśnie regenerują się jakieś tam komórki w mózgu oraz odpoczywa jelito cienkie” … 

Dzikuska nie lubi być zostawiana. Jeśli zaniedbam ją w sobie, tracę jakby część sił witalnych. Coś jest nie tak, coś we mnie boli, usztywniam się, żeby się nie rozpaść, gram niewygodną rolę, która jest na tyle sztuczna, że słysząc swój nienaturalny głos, czuję się jak w szkole, gdzie udaję grzeczną, aby otrzymać dobrą ocenę. Żeby się ode mnie odwalili, a jak zaczną się wakację, zacznę żyć. Aby tylko przetrwać kolejny rok szkolny …
A wtedy pobiegnę na łąkę, będę biec i biec. A jak się zmęczę, to usiądę pod ulubioną sosenką na ławeczce, którą zbudował tata i tak trochę sobie na niej posiedzę … A potem wyjdę na pagórek i z głośnym śmiechem będę się z niego turlała w dół po ciepłej miękkiej trawie. Pójdę nad morze w nocy i będę pływała nago. Wrzeszcząc ze strachu i podniecenia, szalonej radości.

Nie jestem już w szkole. To zabawne, że z rozpędu, nie wiedząc kiedy, odnajduję się w tym szkolnym cyklu. Że jeszcze zdarza mi się słuchać srogich nauczycieli/mamusi/tatusia.
Ten proces, ma swój czas, a ja się denerwuję, że za wolno, że cholera jasna, ja wcale nie chcę takiej lekcji! Ja mam inny scenariusz. A Bóg znów robi swoje. Zawsze robi swoje. I pewnie wie lepiej …
A niech Go! 

Dobrze, że jest pisanie.
Dobrze, że jest samotność.
Dobrze, że jest wolność.

Bóg ...