czwartek, 24 stycznia 2013

Przejażdżka

Lubię słuchać opowieści ludzi.

Każda inna, jak wielokolorowy dywan.
Tam zgrubienie, tu inny ścieg,
zakręt, zawijas,
zatrzymanie,
przyspieszenie,
otwarta przestrzeń,
zamknięta,
przesmyk,
drzwi,
okno,
bezkres i kres.

Podróż.

Podobne a jednak inne od mojej.
Każda opowieść jedyna w swoim rodzaju.
Unikat.
Cud.


(Pan obok głośno i teatralne charka.
Zastanawiam się czy nie robi tego celowo, żeby mi obrzydzić życie.
Na pewno ma jakiś ukryty w tym cel.
Obrzydliwość.
Skurwysyn jeden!)


Chodzenie.
Cho dze nie.
Przesuwanie stopy za stopą.
Podnoszenie, opadanie.
Przenoszenie ciężaru ciała.
Balansowanie.
Wyczuwanie buta pod podeszwą stopy.
Piasku.
Kamienia.

Wczoraj w aśramie: dobrotliwy byk Nandi otrzymał nową fryzurę-obfitą kiść trawy przyczepioną do głowy.
(How sweet... ^_^)

Na dachu mojego hotelu:
Rozciągnięty kabel do suszenia prania.
Kolorowe plastikowe żabki.
Kruk jest zrobiony z kości, krwi, ścięgien, piór...
Rozdziawia dziób zrobiony z twardej zrogowaciałej tkanki.
Siedzi na słupie zrobionym z martwego drzewa.
Niebo jest zrobione z powietrza, chmur, gwiazd,
Nieskończoności,
Czarnych dziur,
Braku grawitacji

Oraz księżyca

Prawie pełnego
Prze pełnionego
Zimnością.


Shiva Shakti
Robi nam prysznic z Miłości.
Na każdego jeden kubeł.
Chlup!


Siedzę tyłem do otwartych drzwi.
Do ulicy.
Słyszę tentent kopyt końskich na bruku.
Stukstuk, stukstuk, stukstuk...
Podkowy rozmawiają z asfaltem.
Dźwięk ociera się o plecy.

Muśnięcie miękkiej brązowej grzywy o moją białą szyję.

Smyru, smyru, miziu, miziu

I już go nie ma.

Tylko oddech.
Niezmiennie.
Jest.

Dosiadam oddechu.
Jadę na oklep.
Oślep.
Ośle.

Wio!









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz